Czas leci i będąc zaangażowanymi w podłą codzienność dorobiliśmy się w związku z długą przerwą w publikacji ponownie potężnego backlogu na Nerdziuchu i powoli tracę już nadzieję, ze kiedykolwiek się z tego wygrzebiemy. Ale pozostawiając standardowe jojczenie na bok, tym którzy nadal tu są dziękujemy i zapraszamy do kolejnej recenzji z krainy drogiego plastiku, tym razem zatapiając się po pewnej przerwie ponownie w serię Harry Potter.
Co prawda jutiuberowe influencery już wam pewnie wszystko pokazały, ale na początek można zaznaczyć w ramach kronikarskiego obowiązku, że chodzi o zestaw tegoroczny, promowany w ramach dwudziestolecia wspomnianej franczyzy w portfolio LEGO, na którą to okoliczność otrzymujemy po złotej figurce na modłę tych wrzucanych do zestawów Ninjago Legacy oraz fioletowe nadrukowane tile z czekoladowych żab z czarodziejami, które dołącza się do zestawów losowo – wszystko możecie obejrzeć niżej (w niniejszych zestawie otrzymujemy dwie takie karty). Zestawy z tej nowej fali tylko częściowo pokrywają się z wcześniejszymi częściami Hogwartu, które zresztą nadal są częściowo dostępne przynajmniej w szerokiej dystrybucji – wcześniej pokazywaliśmy wam tutaj choćby Wielką Salę z Hogwartu (nadal na swój czas czeka także w kartonie zestaw z bijącą wierzbą), w wersji zdecydowanie bardziej spektakularnej niźli to, co otrzymujemy wraz z tegorocznym zestawem Hogwarts Chamber of Secrets (76389). Z nowej serii była tu w swoim czasie łazienka dziewcząt – Hogwarts Polyjuice Potion Mistake (76386), z czasem także na stronie powinna wylądować nauka latania – Hogwarts First Flying Lesson (76395), czym wyczerpalibyśmy temat tegorocznego odświeżenia tematu.
Mamy tu set tematycznie osadzony w części pierwszej – Kamień filozoficzny – konkretnie przywołujący kontekst fabularny z trójgłowym cerberem, czyli poza filmowo psem z otchłani Hadesu, o którym podobnież przeczytacie choćby w Inferno Dantego, kiedy ten ostatni w towarzystwie Wergiliusza przemierza kolejne kręgi piekieł. Swoją drogą – jeśli przejechaliście liceum na brykach, fragmentach i streszczeniach, to czas najwyższy zainwestować czas w lekturę Boskiej Komedii – choć mnogość dobowych odwolań może wydawać się przytłaczająca, jest to rozrywka warta świeczki, nawet jeśli tak jak ja nie jesteście w stanie zapoznać się z tym dziełem w oryginale.
Wracając do naszych baranów, mamy tu 381 części plus cztery figurki, w tym rocznicową i zwykłą wersję Hermionki; set jest więc z kategorii małych i przeznaczony jest dla publiczności 8+. Na Allegro zestaw wygrzebiecie już za niespełna 130 cebulionów, czy jednak warto? Moim zdaniem tak średnio na jeża, ale o tym niżej.
Mamy tu trzy moduły nowego Hogwartu – legowisko Pluszaka oraz dwa mniejsze piętra wieży z garścią przeszkadzajek jak żółto-złotawa harfa, której fabularnej roli już nie pomnę, a także stoliczek z fiolkami i palenisko z kociołkiem. Na najniższej kondygnacji – zgodnie z instrukcją – mamy także mnie nieznanego przeznaczenia czarny kołtun zbudowany z zawijasowych poręczy, zaś wyżej miejsce na wspomnianą harfę, którą możemy demontować i wyjąć z budynku. Konstrukcyjnie nie dzieje się tutaj nic szaleńczo udanego czy wyjątkowego – ot, lekko zróżnicowana faktura ścian, niewykończone zwieńczenie greensandowego dachu przyozdobionego pojedynczymi cheese-slope’ami w tym samym kolorze, trochę łuków, log- oraz masonry bricków w tanie i ciemnej pomarańczy i dwie wiejskie naklejki z ceglanym nadrukiem. Wszystko straszliwie basicowe i stosowne do wiekowego przeznaczenia – pod tym względem poprzednie odcinki Hogwartu wyglądały konstrukcyjnie o wiele ciekawiej, ale jeśli dobrze pamiętam, były także kosztowniejsze i zaprojektowane dla starszych odbiorców.
O ile dołączona część gmachu prezentuje się po prostu poprawnie, to tytułowy Puszek wygląda po prostu tragicznie, pomimo pięknych nowych odlewów z nadrukami pyska w różnych stadiach rozbudzenia. Mamy tu dosyć ślamazarną konstrukcję z mieszaniny brązowych i ciemno-brązowych klocków z samotnymi szarymi uchwytami na kulkowe mocowanie głów – czy naprawdę odlew tych części przynajmniej w czerni pozostaje na wieki wieków poza naszym zasięgiem? Ponadto jest komplet łap na pinach z prostymi zawiasami mającymi potęgować niską pozowalność tego pokraki oraz krótki ogon z pojedynczego brązowego kolca. Jeśli internetowy meme „Kill me please” miałby otrzymać nową twarz, to mógłby nią być ten nieszczęsny Puszek, którego klockowa eutanazja na szrot jest z przyczyn humanitarnych wprost konieczna.
Poza tym mamy tu wspomniane cztery figurki i te wyglądają całkiem w porządku – formalnie mówimy o komplecie nowości na ten rok, z pelerynkami na plecach torsików, krótkimi, nieruchomymi nóżkami oraz alternatywnymi buźkami. Wygląda to całkiem przyzwoicie.
Staram się ponownie sobie przypomnieć, dlaczego właściwie wciąż inwestujemy w serię Potter, przynajmniej w nowej odsłonie 8+ i choć Potteromaniakom pewnikiem ten zestaw przynajmniej częściowo się spodoba, czy przynajmniej sprokurują go sobie dla skompletowania nowego Hogwartu AD 2021, ja oceniam tę całą sytuację dosyć średnio.
Nie regulujcie odbiorników, za chwilę wracamy z Komnatą Tajemnic, stay tuned. Tymczasem poniżej znajdziecie zdjęcia Puszka-mutanta i reszty menażerii.
5.5/10