Wiem, że część z Was jest średnio zainteresowana minifigurkami, nawet tymi kolekcjonerskimi – ale wyciągnęłam ostatnio trochę tego kramu z przepastnych archiwów Nerdziucha, kilka serii ponownie udało się skompletować wycebulając ostatnie sztuki w Reichu, więc dziś dla oddechu od katalogu taka oto archiwalna niespodzianka.
Będzie trochę pisaniny i foteczek, bo to jeszcze staroć z szesnastoma sztukami na pokładzie, więc weźcie sobie piciu, dźwięk podkręccie i usiądźcie, zaczynamy dla Was nowy film!
Zwyczajowo biorę wewnętrzną ulotkę i przechodzę pokolei, po dwie sztuki naraz (nebojte se, niedługo przestanę o tym za każdym razem pisać).
1. Classic Alien & Highland Battler
Jak wspominaliśmy już wcześniej, kosmitów różnej maści zebrało się już całkiem sporo i mamy tu kolejną odsłonę tego tematu tu rodem z Archiwum X – czyli szarego jegomościa z upiornym nowym i jedynie tutaj wykorzystanym odlewem. LEGO z jakichś sobie znanych przyczyn zazdrośnie strzeże odlewów i nadruków pojawiających się w seriach CMF, więc najpewniej tego odlewu i części nie zobaczymy ponownie już nigdy, a szkoda.
Poniżej zaprezentuję poglądową fotkę dla ilustracji o jak bardzo chodliwy motyw w serii kolekcjonerskiej chodzi – po 24 seriach postaci z kosmosu nagromadziło się już całkiem sporo, a dałoby się dodać jeszcze kilka, ale przykładowo serię 15. oraz kilka innych mamy już zaplombowaną w ramce, podobnież Looney Tunes jest już zarchiwizowane na dobre w zgrzanych workach i nie chcę tego rozbebeszać. W każdym razie poniższa gromadka to jakichś 95% podobnych postaci tego typu z serii kolekcjonerskich do tej pory.
Highland Battler to szkocki koleżka wyrwany żywcem z planu Braveheart i tym sposobem napełniał on jeszcze wówczas niesformalizowany spot dla postaci w klimatach castle’owych. Obie sztuki są w moim odczuciu bardzo przyzwoite.
2. Sleepyhead & Lady Liberty
Sleepyhead to względnie udana, choć niespecjalnie wyróżniająca się sztuka, Lady Liberty to klockowe wcielenie Statui Wolności – swego czasu była to sztuka bijąca znacznie mocniej po kieszeni, ale ta gorączka znacząco opadła wraz z wprowadzeniem lodówkowych magnesów czy zeszłorocznej pocztówki z Nowego Yorku z identyczną figurką – LEGO jednak zrobiło z tym sposobem wyjatkowym na skalę CMF rebootem dosyć perfidny numer, dając co prawda figurce w dłoń greensandowy tile 1×2 ALE BEZ NADRUKU jaki widzicie poniżej. Łatwo się więc domyśleć, że ceny tej części rychło podpełznęły pod 2EUR za sztukę skutkiem pojawienia się nowej fali fanów poszukujących sposobu na obejście erodujących zasobów serii z 2012 roku.
3. Bandit & Flamenco Dancer
Poniższe dwie sztuki to w moim odczuciu nic specjalnego i raczej przeciętne wypełniacze tych szesnastu slotów – przynajmniej na pewno w odniesieniu do bandyty mam takie wrażenie. Można go jednak sparować z dosyć pospolitym Highwaymanem z serii 17, który onegdaj miał być sztuką-niespodzianką niezapowiedzianą od razu w headsupie nowego produktu, a w ostateczności z dużej chmury padł raczej niski deszcz, bo ten model miał po prostu niski stopień rarity i nie był nawet szczególnie cenny.
Trochę liberalniej podchodzę do tancerki flamenco, choć także nie jest to figurka szczególnie cenna – plus nie wiem czy nie mamy tu do czynienia z color swapem blond czupryny łyżwiarki z serii czwartej, jaką pokazywaliśmy Wam przy okazji prezentowania ostatnio serii 22.
4. Clockwork Robot & Minotaur
Clockwork Robot ciągnie kolejną dosyć obszerną tematykę robotów w serii CMF i doczekał się różowego gender swapu w serii 11, oraz niedawno tu prezentowanego kartonowego kostiumu z serii 23. Całkiem przyjemna rzecz.
Minotaur podoba mi się bardzo, głównie za sprawą pięknego nadruowanego odlewu główki. Nie był to wg tego co wiem temat kontynuowany, może poza ogólną tematykę potworów czy też greckiej bogini, jaka pojawiła się w poza tym niezbyt rozrywkowej serii 12, jaką niebawem postaramy się tu pokazać. A, był jeszcze dziś już bijący cenowy rekordy spartański wojownik z serii 2.
5. Leprechaun & Roman Soldier
Skrzatów czy troli było w seriach CMF całkiem sporo, aby nie szukać daleko, można tu wskazać choćby na niedawny wpis z serią 23. i występującą tam świąteczną pomocniczką św. Mikołaja, która swoją drogą była swoistym gender swapem podobnej postaci z serii 11. Ogólnie oceniam na tróję z plusem.
Rzymski legionista to z kolei klasa i dziś już bardzo rzadka i pożądana sztuka, zwłaszcza w kombinacji z rzymskim dowódcą z serii 10. Jedyne zastrzeżenie jakie tutaj mam – rozumiem, że LEGO nie drukuje na perforowanym rewersie nóżek, ale można było chłopu dać jakąs spódnicę czy coś, bo ten goły kwadratowy tyłek w klockowych stringach wygląda dosyć komicznie.
6. Surgeon & Skater Girl
Niżej mamy dosyć sensownego chirurga płci ładniejszej z przydatnym czepkiem i całkiem niedawno z jasnych przyczyn rozchwytywaną główką w masce, z bonusem w postaci wyjątkowego tile’a 2×2 ze zdjęciem rentgenowskim. Może być.
Skater Girl to z kolei moim zdaniem zapychacz w postaci pannicy w klimacie puszystego emo na modłę Avril Lavigne i z mojej loży szyderców wskazuję tu palcem na tych z moich kolegów millenialsów, których moda na szopią fryzurę nie oszczędziła. Sama figurka po prostu nie jest szczególnie ciekawa, nawet pomimo ładnie nadrukowanej deskorolki.
7. Intergalactic Girl & Butcher
Intergalactic Girl czy też jak często nazywa się tę figurkę – Space Britney nie robi na mnie szczególnego wrażenia, nawet pomimo odmiennego wykroju kasku; z kolei rzeźnik z całkiem ładnie odlanym multimoldowym steakiem to kolejne trzy na szynach. Doprawdy cieszy mnie ograniczenie liczebności serii, ten nieszczęsny rzeźnik osiąga dzisiaj ceny cca 10EUR (choć nie bez winy jest szalejąca w Europie inflacja) i to za coś, co w ogóle nigdy nie powinno wylądować w serii kolekcjonerskiej.
8. Mechanic & Genie
Mechanic to niestety kolejna sztuka na akademicką dwóję – dla takich figurek w ogóle nigdy nie powinno być miejsca w serii CMF, to jest jedna z najbardziej banalnych figurek wprost wyrwana z linii City i nie ma ona czego szukać w opcji z założenia wyselekcjonowanej i mającej wprowadzać nowe odlewy i nadruki – przecież to nawet cenowo jest rozbój w biały dzień. Genie jest w porządku i doczekał się skromniejszego gender swapu dwa lata później w serii 12, co także pozwolę sobie Wam zaprezentować poniżej.
Seria jakby to ująć – średnia na jeża, pozostawiła po sobie kilka blockbusterów dziś stanowiących łakomy kąsek jak choćby wspomniany rzymski legionista czy Lady Liberty, wyżywiła trochę artystycznych zdjęć i uzupełniła czy zapoczątkowała kilka kolekcjonerskich motywów; nie jest to jednak seria szczególnie nowatorska czy nawet rynkowo cenna, mamy za to tu kilka śmierdzących niewypałów, które dziś tylko psują krew tym, którzy post factum chcą dopełnić swoje zbiory CMF. Będę jednak łaskawa.
6.5/10