Wcześniej niż zwykle – wszak dopiero co prezentowaliśmy Wam tu serię 23 CMF – wskoczymy w temat świeżutkiej nowej serii dwudziestej czwartej. Pierwsze recenzje bowiem na tyle przekonały nas do właściwie przytłaczającej większości oferowanych minifigurek, że zdecydowaliśmy się już dłużej nie czekać i w ten też sposób podkarmimy Nerdziucha naszą odsłoną najnowszych minifigów właściwie w sam dzień ich odpakowania.
Niniejsza seria najpewniej będzie dostępna przez kolejne pół roku – pojawiające się już nieśmiałe zapowiedzi dotyczą bowiem września 2023 i póki co nie zdradzają nic szczególnego, poza dalszym odgrażaniem się wprowadzenia w końcu tekturowych kartoników, czemu zasadniczo nie mam nic przeciwko. Poza tym za świetny krok uważam już aktualnie dostępne sześciopaki CMF w atrakcyjnych cenach, które pozwalają trochę – choć niewiele – zaoszczędzić w tym temacie. Ale ad rem.
Zgodnie ze wzorem obowiązującym od serii 21, otrzymujemy tu już jedynie 12 figurek, co całościowo także uważam za bardzo dobrą decyzję ułatwiającą szybsze gromadzenie kolekcji i ograniczającą skutecznie pojawianie się mniej pożądanych wypełniaczy, których w tym konkretnym odcinku serialu pod tytułem CMF właściwie nie dostrzegam, choć mam naturalnie swoich faworytów.
Przechodząc do przeglądu tej największej ostatnio nowości na tej stronie przypominam, że omawiać będę krótko i zgrzebnie, zgodnie z ulotką, po dwie sztuki i dołączę od razu kilka uwag jeśli chodzi o macanko.
1. Football Referee & Robot Warrior
Zaczynamy niby skromniej, bo mamy tu sędziego piłkarskiego płci piękniejszej – soráč, ale nie będę tu uprawiać virtue signallingu, przewracając język polski na drugą stronę, abyście wiedzieli jaka ze mnie oświecona feministka w aspekcie, który tak naprawdę nic nie znaczy; pomijając już fakt, że dłuższa nieobecność osadziła już sporą warstwę kurzu na mojej polszczyźnie i nawet nie wiem, jak zastępy przebudzonych dziś nazywają takiego człowieka. W każdym razie jest sędzia i dopiero robiąc zdjęcia zreflektowałam się, że torsik jest w kolorze tej fluorescencyjnej żółci, jaką w ubiegłym już roku widywaliśmy na potęgę w zestawach City. Pomimo pewnej prostoty tutaj, ta figurka ma naprawdę imponujący komplet nowych nadruków, łącznie z tymi na ramionkach, gdzie z jednej strony zobaczycie zegarek a z drugiej bodaj przedłużenie systemu VAR, gdzie odbierany jest sygnał z czujników po wbiciu bramki; podobnież są także boczne nadruki na nóżkach i muszę przyznać, że na mnie przynajmniej taka pieczołowitość i dbałość o szczegóły robi niemałe wrażenie. W komplecie otrzymujemy także nadrukowaną piłkę i dwa tile 1×2 jako żółtą i czerwoną kartkę.
Przy wymacaniu tej sztuki najlepiej skupić się właśnie na tych dwóch tile’ach 2×1 oraz na okrągłej piłce.
Drugi z tej pary jest przez Niemców nazwany Robo-kämpfer, czyli kolejny kosmiczny rozrabiaka do całkiem sporej już kolekcji podobnych koleżków, z których pierwszy pojawił się już w serii 3. jako Space Villain, później w serii 6. mieliśmy klasycznego szarego kosmitę rodem z Archiwum X (Classic Alien), omawiana tu już seria 7. przyniosła sztukę pod nazwą Galaxy Patrol, 8. seria zawierała Alien Villainess będącą swoistym spinoffem serii Space Police, gdzie pojawiły się sztuki bardzo podobne; seria 9. to zielony Alien Avenger, seria 11. Evil Mech, seria 12. Space Miner, w 13. był Galaxy Trooper, w 15. Laser Mech, w serii 16. Cyborg, w 17. z kolei Retro Spaceman, w 19. Galactic Bounty Hunter, w 21. po prostu Alien, natomiast seria 22. (którą wkrótce tu zamieścimy, cierpliwości) zawierała kolejną sztukę pod nazwą Space Creature. Jak widzicie kosmos i zamieszkujący go zbóje to bodaj jeden z tych kilku najbardziej eksploatowanych tematów w CMF, więc oszczędzę wam wycieczki przez te wszystkie postacie na fotografiach.
Ta konkretna sztuka moim zdaniem prezentuje się bardzo przyzwoicie i poza wprowadzeniem nowego odlewu hełmu i nadruków robi jeszcze coś, a mianowicie resuscytuje część, której nie widzieliście już dawno, bo od czasów kelnerki z serii 11. i jest to różowa wrotka (!), która na Bricklinku pomimo bycia dokumentnym, za przeproszeniem, dupsem, chodziła za 1EUR za sztukę, przy czym każde opakowanie z Robotem Warriorem zawiera jedną sztukę w zapasie.
Jeśli chodzi o wyczucie tej drugiej sztuki, to niechybnie pomoże Wam w tym właśnie skoncentowanie się na małych częściach czyli parze plate’ów i tile’ów 1×1, no i tejże wrotki właśnie – jak napisałam, są ich aż cztery sztuki, nie powinno to więc stanowić większego problemu.
2. Brown Astronaut and Spacebaby & Carrot Mascot
Intergalaktyczny wojownik otrzymuje, jak to ostatnio często bywa, swojego przeciwnika do pary i jest to brązowy astronauta w wersji retro, wraz z dosyć rozbrajającym kosmonautą-bomblem, tym razem już niebieskim. Zaznaczam tu w tym miejscu, że cała micro-główka tego ostatniego, wraz z hełmem i mini butalkami z tlenem to jedna cześć nakładana na standardowy torsik niemowlaka z LEGO. Będzie to moim zdaniem sztuka dosyć pożądana, bo kolejne kolory retro spacemenów wydawane są dosyć opieszale. Prezentowany tu Benny’s Space Squad (70841) zawierał odświeżenie tych postaci za symboliczną cene w kolorach białym, żółtym, różowym i niebieskim, czerwone są nadal dostępne jako onegdaj masowe i obecne aż w 46 zestawach starego Space, rzadszą sprawą był egzemplarz czarny, dostępny jedynie w 8 setach, w tym w swoistym battlepacku z roku 1986 (!), gdzie był do dostanie razem z kosmonautą czerwonym. Pomarańczowy był z kolei dostępny jedynie z kiedyś prezentowaną tu książką, zaś zielony był do dostania jedynie w jednym secie Ideas 21109, który to egzemplarz dziś osiąga dosyć wysokie ceny w okolicach 20EUR. Domyślam się więc, że niniejsza brązowa sztuka będzie należała raczej do góry stawki, także ze względu na małego towarzysza.
Minifigure Pack (6702), 1986 rok
W macaniu najlepiej szukać walkie-talkie z antenką.
Drugi mamy kolejny już spożywczy kostium i jak doskonale wiecie, to także jeden z najczęstszych motywów w seriach CMF – tu debiutantem był banan w serii 16, dalej w serii 17. mieliśmy koleżkę w kolbie kukurydzy, seria 19. to typ przebrany za pizzę, 20. seria to pani groszek, w serii 22. z kolei otrzymaliśmy papryczkę, zaś w ostatnio tu prezentowanej serii 23. dziecko w torbie z popkornem. Nie jestem może szczególnym entuzjastą tego konkretnego tematu – osobiście wolę przebrania zwierzęce, ale trzeba przyznać, że inaczej niż często miało to miejsce poprzednio, pan-marchewka dostaje jeszcze nadrukowaną tabliczkę, alternatywny wyraz twarzy oraz równie marchewkową czuprynkę.
Najłatwiej wymacać po klocku barowym na transparent, ewentualnie lekko gumowe zakończenie kostiumu może stanowić drugi stopień walidacji.
3. Falconer & T-Rex Costume Fan
Kolejna na liście jest zakładam sztuka jaka będzie najbardziej pożądana z tej serii czyli sokolniczka w opakowaniu odświeżonej frakcji Black Falcon, jaką w pierwszej kolejności zobaczyliśmy po raz pierwszy po liftingu w kuźni średniowiecznej z IDEAS – będzie to piękne i pożądane dopełnienie kolekcji, choć z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby wiele osób chciało zbierać tu multum takich samych sztuk – wszak ilu sokolników może taka silna grupa pod wezwaniem mieć? Nie zmienia to jednak faktu, że sztuka jest niezwykle udana i zdecydowanie jedna z moich ulubionych w serii.
Falconer ma po pierwsze wewnętrzny woreczek, stąd więc jej wstępne namierzenie powinno być proste, dla dalszego potwierdzenie najlepiej szukać samego sokoła z rozwartymi skrzydłami – jest go całkiem łatwo wyczuć.
Typ w kostiumie T-Rexa to rzecz całkiem przyjemna i uzupełniająca temat smoków i innych gadów – pierwszy taki przypadek stanowił facet-jaszczurka z serii 5., później zaś otrzymaliśmy kolejno czerwonego i zielonego smoka w seriach 18. i 23. odpowiednio i niniejszy egzemplarz na pewno ucieszy tych, którzy chcieli tę kolekcję rozbudować. Sama figurka prezentuje się bardzo przyzwoicie, mam tylko jedyne zastrzeżenie – szkoda, że zębów T-Rexa nie zrobiono w dual moldzie w tym i tak już nowym odlewie – biała farba ma tu różny stopień krycia i niestety dosyć niechlujnie rozlewa się po tle, co wygląda dosyć tanio.
Najłatwiej T-Rexa wyczuć po ogonku, którego w paczce otrzymujemy aż dwie sztuki.
4. Orc & Conservationist
Czas teraz na drugiego bestsellera serii, czyli nowego Orka na sterydach – nie jest to bynajmniej pierwsze podjęcie tematu od czasów serii Castle w linii Fantasy czy nawet pierwsze w samej serii CMF, gdzie pojawiały się już dosyć podobne postacie, jak np. zielony Cyklop z serii 9. czy Trol z serii 13. – pierwszy raz jednak mamy tu zawadiakę w pełnym rynsztunku, z potarganą czerwoną pelerynką, olbrzymią, wysuniętą i lekko gumową szczęką zwieńczoną wielkimi uszami oraz z tarczą nawiązującą lekko do tych właśnie obecnych wcześniej w serii Castle Fantasy Era. Egzemplarz bardzo udany, przygotowany z pieczołowitą dbałością o detale, jak mówię – szykuje się kolejny flagowiec ten linii, zwłaszcza że potencjalnie może stanowić on przyjemne dopełnienie sokolniczki.
Macanko będzie tu polegało na wstępnym wyczuciu kolejnego wewnętrznego woreczka, dalej zaś najłatwiej będzie poszukać lekko elastycznego miecza starego typu, pojedynczego round open-studa, czy lekko gumowej czupryny. Tarcza także może przysłużyć się identyfikacji.
Druga sztuka wpisuje się w dosyć niedawno zapoczątkowaną serię z personelem ochrony dzikich zwierząt – choćby w serii 22. mieliśmy panią z tukanem, wcześniej seria 20 zawierała nurka z żółwiem, 19. podróżnika z kameleonem, zaś 16. polarnika z pingwinem. Niniejsza sztuka jest moim zdaniem najbardziej udana z nich wszystkich, zawiera bowiem mojego ulubionego misia koalę. Sama figurka nie jest tu szczególnie interesująca, choć na plus policzę alternatywny wyraz dzioba i dual mold nakrycia głowy.
Najłatwiej wyczuć po łodydze eukaliptusa, dołączonej w dwóch sztukach, ale uwaga – ostatnia sztuka w serii zawiera na dotyk podobnie zachowującą się procę, więc sprawdźcie, czy poza tym nie znajdziecie czegoś, co mogłoby sugerować raczej trafienie sztuki 12. na liście.
5. Potter & Rococo Aristocrat
Garncarka to z wyjątkiem nowego ładnie nadrukowanego turbana moim zdaniem największa bieda tej serii – nic szczególnego się tu nie dzieje i nie wróżę tej figurce jakiejś olbrzymiej popularności.
Łatwo zidentyfikować, multum prostych do wyczucia części jak kielich, dwa okrągłe zmodyfikowane tile z wypustką czy ten rożek na gałki lodów z podstawki.
Maria Antonina to z kolei bardzo udana i wręcz bizantyjska sztuka w swoim bogactwie nowych nadruków i olbrzymim nowym odlewem białej peruki. Otrzymujemy tu także chihuahę w kolorze białym – wcześniej mieliśmy tylko tę karmelową towarzyszącą influencerce z serii 10. Moim zdaniem warto mieć.
Bodaj najłatwiejsza do wyczucia z całej serii przez ten gigantyczny zad.
6. Rockin’ Horse Rider & Newspaper Kid
Dziewczynka na koniku na biegunach to poza samym konikiem nuda i przeciętność totalna, raczej na dalszych miejscach mojej listy ulubionych.
Wyczuć można po koniku, to dosyć duża i łatwa do namierzenia część.
Chłopczyk z gazetą prezentuje się dosyć ciekawie, ale jak mówiłam – przy próbie jego identyfikacji uważajcie na procę podobną do wcześniej dodanej do ochrońcy przyrody łodygi – aby trafić na chłopca najlepiej poszukajcie gumowej torby – tak zrobiłam ja – lub tile’a 2×2.
Seria niezwykle udana, obfitująca w multum ciekawych sztuk – pod tym względem uważam, że od czasów dosyć mizernej serii 22. mamy tendencję zdecydowanie zwyżkową i absolutnie nie dałabym conajmniej kilku sztukom z tego zestawu przejść sobie koło nosa.
Ocena wysoka, bo czemu nie.
9/10