Szczerze powiedziawszy natura tego bloga zwykle gwarantuje nam komfort opisywania i recenzowania zestawów (tudzież innych produktów), które świadomie wybraliśmy i które nam się podobają, ale statystycznie rzecz biorąc w każdej beczce miodu znajdzie się ta jedna łyżka dziegciu i oto nadszedł jej czas. O ile nie mamy ambicji recenzować WSZYSTKIEGO z kompletnego katalogu – ba, są produkty, co do których można bezpiecznie założyć, że nigdy się tu nie pojawią (e.g. Friends czy Disney princesses), to szlachetniejsza połowa Nerdziucha miewy napady kompulsywnego buszowania w zasobach eBaya i polowania na archiwalne konvoluty setów wygrzebanych w oparach siarki z samego ciemnego diabelskiego tyłka, hojnie przyprawionego stratami udziałowców i marketingową klapą. Bierzemy później takie sety i zanim wrzucimy je na Nerdziucha odprawiamy rytuał mniejszego pentagramu i składamy ofiarę z krwi noworodka słuchając Behemotha dla odpędzenia kolejnych nieszczęść w naszym bezbożnym życiu.
Sprawy mają się tak – po kolejnej sesji obciążania karty, szlachetny Nerdziuch płci w teorii brzydszej w odruchu instynktu samozachowawczego zataił sprawę na długie tygodnie, po czym dla rozmydlenia rozczarowania mimochodem puścił farbę zapowiadając przybycie kolejnych figurek z Chimy. Pomyślałam, że uwielbiam figurki z Chimy i napalona jak szczerbaty na suchary otworzyłam kolejny z mnożących się w tempie geometrycznym kartonów, tylko po to, aby zobaczyć to:
Zestaw jest z 2013 roku, liczy sobie 505 elementów w tym cztery swoją drogą bardzo udane figurki i w swoim czasie był do dostania w retailu za skandaliczną cenę katalogową 50USD. Nie będę was trzymać w niepewności – jest to, moim zdaniem, rozbój w biały dzień.
Do złożenia jest tu paskudna konstrukcja nieproporcjonalnego mech-goryla na krótkich pokracznych nóżkach, z olbrzymimi przeskalowanymi ramionami i wielkimi paluchami, całkowicie odkrytym mechanizmem z tyłu oraz siodłem na figurkę w miejscu szyi. W tym miejscu znajdziemy także lipny mechanizm do miotania w teorii bananami a w praktyce jedną żółtą strzałką. Dodatkowe flick-fire missiles w liczbie sześciu są ukryte w korpusie – szczegóły obejrzycie na zdjęciach niżej. Artykulacja jest na całkiem przyzwoitym poziomie – przykładowo ręce są ruchome aż w czterech punktach, ale co z tego, jeśli całościowo pozostaje wrażenie niesmaku w zw. z ogólnie wątpliwą estetyką zestawu.
Ponad mecha otrzymujemy jeszcze stanowisko-wyrzutnię letadýlka sępa, który także może miotać czarnymi bombami z listkowym wykończeniem. Cóż, redemption tu nie będzie mówiąc krótko – konstrukcje te są w moim odczuciu paskudne w stopniu niemożliwym do odkupienia i nikły wpływ na to mają także całkiem sympatyczne figurki.
Figurki są cztery – otrzymujemy trójkę bardzo estetycznych gorylków z tradycyjnie dla Chimy podwójnymi łebkami w postaci wewnętrznych główek z alternatywnymi wyrazami twarzy i zewnętrznymi maskami o całkiem ciekawych nadrukach. Całkiem przyjemne są także nadruki na torsikach i nóżkach, choć w dosyć dużym stopniu zasłaniają je zbroje zwierzaków. Dwóch gorylków to sztuki ekskluzywne dla tego zestawu – tytułowy przywódca Gorzan oraz krótkonogi G’Loona; szary Grumlo z kolei dostępny był także w małym blisterpacku Legends of Chima Battle Pack (850910). Sęp Rizzo jest bardziej pospolity i poza niniejszym był do wycebulenia jeszcze w dwóch innych zestawach. Tradycyjnie figurki oceniam bardzo przyzwoicie.
Podsumowując – niech was Latający Potwór Spagetti broni przed sięgnięciem po ten zestaw. Nie warto, nawet żeby zeszrotować, chyba że wpadnie wam w randomowym konvolucie w trakcie zakupów z drugiej ręki. Mimo wszystko, dla własnego poczucia estetyki, radzę figurki kupić osobno, jeśli naturalnie Chima was interesuje.
Z uwagi na te ostatnie, daję mocne 3/10.
Gorzan:
Grumlo:
Rizzo: