Time did reverse. The teacup that I shattered did come together.
Tym razem w ramach oddechu od LEGO i książek, zaproponujemy wam taką oto bzdurę do znerdzenia waszych szafek kuchennych – mamy tu dwa kubki tematycznie powiązane z aktualnie uwielbianą franczyzą serialową The Mandalorian, czyli dziś już wszechobecny Grogu oraz najlepszy tato w galaktyce, Din Djarin, oba w wersji to drink from.
Niewierni volksdeutsche mogą nabyć te dwa egzemplarze – i wiele innych w sklepie www.elbenwald.de, poza tym jestem przekonana, że taki i podobny asortyment będzie dziś lub wkrótce szeroko dostępny w nerdzich sklepach w Polsce i w Europie, więc jeśli wam się spodoba – a niniejszym dostarczamy więcej niż zwykle zdjęć aby tak się stało – powinien to być produkt łatwo osiągalny. Cena? Sztuka za granicą kosztuje cca 15 eurogąbek, więc jest to cena za podobny merch standardowa.
Z prezentowanych tu egzemplarzy autoryzowanego merchu Star Wars w tym konkretnym przypadku zaprojektowanego przez brytyjską firmę Paladone, zaś wyprodukowanego, jak wszystko, w Chinach, mamy niższy i szerszy kubeczek z twarzą Grogu oraz pojemnościowo większy kubek z hełmem Mando – muszę przyznać, że jak na produkt azjatycki, jest to dosyć dobra jakość; jak odlewu, tak printu – nie ma tu rozmazanej czy wychodzącej poza kontury farby, zaś kubek Mando ma dodatkowo przyjemny, błyszczący, lekko chromowany efekt patrząc pod światło.
W obu przypadkach kubek solidnie siedzi w ręku i nie ma ryzyka jego wyślizgnięcia się – poza naturalnie nieszczęśliwymi wypadkami. W tym miejscu bardzo podoba mi się opatrzenie the Child dodatkowym uchwytem – widziałam już wersje z trzymaniem kubka za uszy zwierzaka i jest to zdecydowanie mniej wygodnie i bezpieczne, tak jeśli chodzi o jego rozbicie, jak w odniesieniu do oblania się gorącą cieczą. Naturalnie wygoda picia z takich naczyń jest zawsze dyskusyjna i pierwszą zaletą niniejszych skorup jest raczej odlotowy, tematyczny wygląd, niż ich ergonomia. Dodatkowo pamiętajcie, że towar ten nie nadaje się do wstawienia do mikrofalówki czy mycia w zmywarce.
Nie ma tu szczególnie o czym pisać, więc powiem krótko – jest to jeden z lepszych egzemplarzy tego typu produktów, jakie miałam okazję zobaczyć, więc jeśli kogoś bawi podobny wymiar domowego merchu, można wpisać nazwę producenta w wuja Google i zobaczyć, ile przyjdzie wam za tę ekstrawagancką przyjemność zapłacić, jednak raczej nie decydujcie się na ten produkt z myślą intensywnego użytkowania w ryzykownych warunkach, włączających pracę na wysokościach, w biegu czy z udziałem jednostek o ekspresywnej czy gwałtownej motoryce – te jako pierwsze rozbiją waszych 15EUR o linoleum.
Jest to dosyć oczywiste w moim odczuciu, ale dla węszących spisek zaznaczę, że nie, nie jest to artykuł sponsorowany.